Konstanty Bałtrusiewicz

* 1924

  • "No, później zaczęła się wojna niemiecko – sowiecka. Niemcy przyszli. Dwa, trzy lata... Ile oni tam u nas byli Niemcy. A później Niemców wypędzili, znów Rosjanie przyszli. No, wojna trzeba było na front iść. Młodych wszystkich zabierali na front. No, jak ja jestem Polak i tam nas się zebrało około 60 ludzi Polaków, my wiedzieli, że jest zorganizowana jest gdzieś tam w Rosji polska armia. My do polskiej armii chcemy. No, z początku nas do rosyjskiego pułku zaprowadzili tu na Litwę, ten pułk stał, do rosyjskiego pułku przepisali wszystkich, spisali kto jakiej nacjonalność jaka - Polacy. Znaczy zabrali nas wszystkich Polaków oddzielnie. No, przychodzą te... jak w ich wojsku czytają te lekcje, lekcje czytają po rosyjsku. Było znaczy Polacy nas zebrało się około sześćdziesiąt ludzi Polaków. I nas nie włączyli do tych, do sowieckiej armii, nie przyłączyli. Reszta co była tam, to ci poszli do sowieckiej armii. A nas Polaków trzeba było, zapasowy pułk był, do tego zapasowego pułku stały [wstąpili] i przeszli z Litwy szliśmy pieszo tam jakich tam kilometrów 80-ąt. Do postu przyszli, do postu i pułk wyjechał do Litwy, znów do Litwy. No, spowrotem do Litwy trzeba było wyjść i przyszliśmy do tego zapasowego pułku to znów wszystkich spisali, każdego kto kim jest, kto jest Ruski, kto Polak. Polaków wszystkich spisali i oddzielnie powiedzieli, że wy pójedziecie do polskiego wojska. Dobrze. A gdzie to polskie wojsko znajduje się? Jeszcze ciekawe było nas! Armię tą polską organizowało się w Sielcach za Moskwą. Za Moskwą organizowała się. No i tam oni jeszcze dokładnie nie wiedzieli. Może tam jakaś jednostka została organizacyjna w tych Sielcach. Oni nas naprawili [wyprawili], zebrali wszystkich i naprawili [wyprawili] za Moskwę, tam w Sielce. No, nam to nie powiedzieli, a my tak podsłyszeli trochę, bo oni chodzili w [po] lesie, pałatki sobie z gałęzi zrobili schronienie takie. Tak my podsłyszeli, że nas nie do Polski wiozą a wiozą do Rosji, na Syberię, bo to było Syberia. No, tak i powieźli nas towarowym pociągiem do Moskwy. W Moskwie trzeba była czekać pociągu tam na wschód, na Syberię dalej. No, tam byliśmy na dworcu kolejowym, czekaliśmy tego pociągu trzy dni, trzy dni czekaliśmy dzień i noc tam. No i na trzeci dzień my poprosili tego kapitana rosyjskiego, żeby nas wyprowadził gdzieś, tam znajdujemy się na dworcu kolejowym to gdzieś na powietrze nas, toż lato było, sierpień miesiąc, same ciepłe. Żeby wyprowadził gdzieśkolwiek na jakiś plac, żeby nam odpocząć, trochę słońca tego. No, zawsze tam jakaś placówka budowlana była, plac budowlany. Deski tam leżały, belki. No i odpoczywajcie, a on poszedł po jakiś tam sprawach do urzędu swojego ten kapitan rosyjski. No, a my co? Śpiewamy, po polsku śpiewamy „Rota”, no te różne polskie piosenki „Wojenko, wojenko...”(płacz). Śpiewaliśmy polskie piosenki, a tam niedaleko ulica była i tą ulica szedł polski pułkownik z tego urzędu gdzie no... W Rosji tam był ten urząd polski, polski urząd był jakiś tam. No, tam wojennych było, Wanda Wasilewska taka była tam. Może słyszała pani o tej Wandzie Wasilewskiej? Ona zamężna była za Rosjanem chyba, no przychodziła też do Polaków i po polsku. No, usłyszał ten pułkownik, przychodzi do nas, patrzy, a my w rosyjskim umundurowaniu tak, jak Rosjanie. Zobaczył co to za wojsko, mówi? W rosyjskim ubraniu, po polsku... (płacz), po polsku śpiewają. My opowiedzieli, że tak i tak, że taka sprawa, że nas..., my Polacy, chcemy do polskiego wojska trafić, a nas wiozą gdzieś, my mu powiedzieli do Moskwy przywieźli i dalej kierunek na wschód, czekamy pociągu. Nas na Syberię wiozą. Dobrze chłopcy, ja do was wrócę i poszedł. No, wrócę, wrócę... Odczepić się od nas. Prawda przez jaka godzinę my czekamy już, przyjdzie czy nie przyjdzie ten pułkownik? Przyszedł! Przyszedł i pyta kto was prowadzi? No, kapitan prowadzi. Kapitanów jest mnóstwo. Dokumenty pokazał jakieś tam jemu i poprosił kapitana pójść do urzędu tam gdzieś w Moskwie. No, poprowadził kapitana do urzędu i tam zrobili, tam był już nam kierunek jazdy na wschód, na Syberię, a tam oni zabrali to, co było u tego kapitana i dali kierunek na Lublin, do Polski. No, przychodzi ten pułkownik znów do nas przyszedł... no chłopcy zrobiliśmy, pojedziecie do polskiego wojska".

  • "No, z początku Niemcy przyszli u nas w Jodach Niemców nie było, nie było. Nie było im gdzie urządzić się, miejsca takiego nie było. Większe te domy, które były gmina, szkoła nasza to spalili partyzanci. I większych domów nie było, no a te domy, no ludzkie domy to nie duże. No to potem, na drugi rok w 43ym przyszli, w 43cim roku, tak jesienią już zaczęli Żydów rozstrzeliwać, a u nas było dużo Żydów w Jodach, dużo było. No i tam gonili, wszystkich zganiali i rozstrzeliwali, strzelali wszystkich, wszystkich postrzelali. No, to było, to już Niemcy, Niemcy, to już faktycznie to Niemcy, tam ni jednego Polaka nie było, policja ta miejscowa policja rozstrzeliwała. [Policja białoruska?] No tak, białoruska. [Ona rozstrzeliwała Żydów?] No, tak. [A pan miał kolegów Żydów?] Nie, z żydami tośmy tak bardzo nie uczyli się. Uczyli się w jednych klasach, w jednej klasie uczyli się [uczyliśmy się] tak, że było. Trochę tak pamiętam jeden raz... Poszliśmy na wycieczkę nad rzekę. Tam, no, pobawić się nad rzekę, klasa cała klasa, kierownik szkoły, nauczyciel. No i tam u nas zawsze z miasteczka wyjeżdżając na każdej drodze krzyż był. No, myśmy wszyscy katolicy to przed krzyżem czapkę zdjęli tak, a Żyd jeden zaczął śmiać się, że my czapki pozdejmowali przed krzyżem. No i jeden tam z tych Polaków podskoczył i jemu splunął(?) w twarz. Ten Żyd upadł. Kierownik szkoły podbiegł, [mówi] co takiego? Co tam? Co to za hałas? Ten krzyczeć zaczął Żyd. No to wszyscy zebrali się... Śmiał się, że my czapkę zdjęli przed krzyżem. Ach tak? Na tego, na Żyda [mówi] jutro, żeby ojciec był w szkole, żeby przyprowadził ojca w szkole, a sam jeden nie przychodził do szkoły, żeby z ojcem przyszedł do szkoły. No, ojciec przyszedł na drugi dzień. Prosił tam, przepraszał kierownika szkoły, że syn jego tak zrobił, ten śmiał się ten z tego, no z Polaków, że czapki zdjęli przed krzyżem. No, tak było, tak, że było trochę takie... I byli tacy w szkole, przyjeżdżali z uniwersytetu uczniowie. Którzy uczyli się gdzieś w uniwersytetach, na wakacje przyjeżdżali no i namawiali ot nas dzieci, żeby z Żydami uchodzili się jak z Żydami, nie bardzo tak delikatnie. No i... [co mówili?]. U nich dużo było sklepów, u Żydów. Żeby nie kupowali u Żydów tylko u Polaków. Byli polskie sklepy i były żydowskie sklepy. Żeby u Żydów nie kupowali tylko u Polaków. No, a to wszystko Żydowi nie podobało się".

  • "No, przyjechałem tu zabrać rodziców i do Polski jechać z rodzicami. Zabrać rodziców tutaj i pojechać do Polski. Pozwolenie takie było wydane. Przyjechałem tu, a tu przyjechał wsio... Siedzi... Nie pozwolili wyjeżdżać do Polski. Wszystko przygotowane było, ojciec przygotował się, wszystko, jechać do Polski. Nie pozwolili. Przyjechał i będziesz tu żyć, pracować no i wot..."

  • Celé nahrávky
  • 1

    Dyneburg, 13.06.2011

    (audio)
    délka: 01:24:17
    nahrávka pořízena v rámci projektu Oral History Archive - Budapest
Celé nahrávky jsou k dispozici pouze pro přihlášené uživatele.

Nie pozwolili wyjeżdżać do Polski

Konstanty Bałtrusiewicz
Konstanty Bałtrusiewicz
zdroj: Pamět národa - Archiv

Urodził się 1 kwietnia 1924 roku w miejscowości Rudobiście w powiecie brasławskim, województwa wileńskiego jako syn Jana i Kazimiery z Ławrynowiczów. Był jedynakiem. Uczęszczał do polskiej szkoły powszechnej w Jodach, 25 km od wsi Rudobiście, gdzie ukończył 7 klasę w 1938 roku. Następnie poszedł do gimnazjum do Brasławia, za które nie płacił, ponieważ był wzorowym uczniem i jego dalszą edukację opłacała gmina. W tej szkole skończył tylko dwie klasy, gdyż wybuchła wojna. W dzieciństwie pracował na roli, pomagając ojcu na ich 12 ha ziemi. Grywał na organach w kościele w Jodach. Gdy wybuchła wojna sowiecko-niemiecka 1 września 1944 roku wstąpił do pułku na Litwie, aby przyłączyć się do polskiego wojska. Szczęściem uniknął wywózki na Syberię wraz z innymi żołnierzami i przez Ukrainę, gdzie spotkał polski pułki dotarł do Lublina z Armią Kościuszkowską. A 13 września 1944 z I pułkiem artylerii dotarli do Majdanka. Po kilku dniach postoju w obozie wyruszyli przez Rembertów do Warszawy. W pułku został przydzielony do łączności i walczył na froncie Stare Bródno koło Warszawy w 1944 roku. Przez krótki czas pracował też w radiostacji. Po zdobyciu Warszawy wraz z wojskiem dotarł aż do miejscowości Stabnice nad Zatoką Szczecińską. Po miesiącu ruszyli w kierunku Berlina i połączyli się z wojskiem amerykańskim nad rzeką Łabą. Gdy skończyła się wojna wrócił do Polski, do Łukowa na południe od Warszawy. Tam ukończył szkołę kierowców samochodów i dotarł do Siedlec. Przez rok pracował w Przemyślu jako kierowca i ochroniarz pułkownika. Po demobilizacji (1 marca 1947 roku) i zwolnieniu z wojska przyjechał na dawne Kresy w 1954 roku, żeby wraz z rodziną wyjechać do Polski. Został zatrzymany na Białoruskiej SRR i pracował w sowchozie. Następnie wyjechał do Dyneburga i pracował na kolei. Od 1998 roku należy do Związku Polaków „Promień“ i Związku Kombatantów.